Mam poczucie, że zostaliśmy wszyscy oszukani przez pielęgniarki z CZD. Pierwsze postulaty, które dotarły do opinii publicznej, dotyczyły zwiększenia liczby personelu gdyż obecna ilość nie wystarcza aby zapewnić należną opiekę dzieciom. Argument jakże słuszny i godny wsparcia przez każdego zdorowo myślącego człowieka. Nie chodzi nam o większe uposażenia ale o dobro dzieci - mówiły siostry miłosierdzia.
Ale dzisiaj sytuację mamy zupełnie inną. Lekarze zastępują pielęgniarki podczas gdy te strajkują dla uzyskania wyższego uposażenia. Chcą zwiększenia liczby personelu ale odchodzą od łóżek dzieci, jakby tam nie były pilnie potrzebne. Każdy, kto spędzał dnie i noce przy łóżku swego chorego dziecka w szpitalu wie jak czują się dzisiaj rodzice chorych dzieci. U mnie to było raptem parę dni a i tak wspominam je jak horror. Na niedzielnym dyżurze podpita pielęgniarka nie potrafiła wbić igły venflona, doprowadzajc mojego synka do stanu histerii, druga go przytrzymywała siłą, on się wyrywał... trzeba było mojej interwencji. Niemal każdy z nas doświadczył czegoś podobnego.
Wiem, że dzisiaj żadna pielęgniarka nie używa spirytusu w innych niż medyczne celach. Ale opuszczenie miejsca opieki nad chorym dzieckiem musi być dla rodziców dodatkowo niepokojące. W szpitalu wszyscy czujemy się zdani na łaskawość personelu. Przerażeni chorzy i ich bliscy zdolni są do znoszenia wszelkich upokorzeń by uzyskać pomoc.
Jak grubą trzeba mieć skórę, by doprowadzić do obecnej sytuacji. Rozpalenie roszczeń płacowych w najlepiej zarabiającym ośrodku pielęgniarskim, spowoduje lawinę strajków w innych placówkach służby zdrowia. I chyba o to chodzi aby wyciągać od rządu ile się da zaniedbując sprawy najważniejsze. Mam nadzieję, że ten płomień zostanie ugaszony w zarodku. Potem jest już chyba tylko militaryzacja służby zdrowia.
Gdzie się podział pielęgniarski etos? Miejsce, które nazywa się "służbą" zdrowia obowiązują przecież szczególne zasady, a porzucenie opieki nad pacjentem, służby choremu, oznacza dla mnie dezercję i tak powinno zostać potraktowane.
